Będę żurawiem lub nawet misiem, aby spłynęły na mnie spokój i szczęście, czyli reminiscencje motywatorki z nauki Calligraphy Yoga part 3 pod okiem samego Mistrza.
Będę żurawiem lub nawet misiem, aby spłynęły na mnie spokój i szczęście, czyli reminiscencje motywatorki z nauki Calligraphy Yoga part 3 pod okiem samego Mistrza.
Listę figur przewidzianych na kurs błyskawicznie poddałam przeliczeniom. 33 figury w 9 dni – to trochę ponad trzy figury na dzień. Pestka ! Nazwy ćwiczeń były całkiem zachęcające: „Znajdź swoją duszę”, „Ładowanie Energii” …. o i są zwierzaki – Koń, Małpa, Tygrys. Czy może mnie jeszcze coś zaskoczyć?
Mistrz poprowadził pierwszą sesję w takt muzyki. Wywijaliśmy figury jak na zawołanie. Tak miało być – mieliśmy się pocić i emanować ciepłem. Ale to była dopiero rozgrzewka przed tym, co jednak miało mnie zaskoczyć.
Z godziny na godzinę, z dnia na dzień ciało stawało się coraz cięższe, chwilami też mniej posłuszne. Chyba grawitacja ziemska zmienia swoje parametry w tej części kuli ziemskiej. Dlaczego tak jakoś drżą mi mięśnie i jestem mega-głodna?
Pomimo fizycznego zmęczenia cisnę dalej, nagrywam Mistrza w coraz to nowych pozach. „Reset”, ćwiczymy, wdech-wydech. Czuję coraz bardziej, jakby klatka piersiowa miała zaraz wybuchnąć. Dłonie parzą, w kręgosłupie wiruje, czoło i korpus nie do zniesienia gorące. A mnie się chce w tym być i to czuć.
4 godziny za kółkiem, 300 km od domu, 9 dni, 8 godzin dziennie nauki, 33 pozycje na liście, tony wygenerowanych i zjedzonych dżuli energii. No jeszcze dwie imprezy wieczorne i prawie 3 lata odkąd pierwszy raz pod okiem Mistrza wykonałam„Energy 1”…. ale na tym kończą się wyliczenia.
Ustęp 2* Gdy wyłączasz myśli i umysł, docierasz do najgłębszych pokładów serca – ten oświechtany, brzmiący patetycznie lub jak z kosmosu banał staje się rzeczywistością *
Na sali wzbierała atmosfera oczyszczenia. Raz po raz słychać było a to kwilący płacz, a to rzewny szloch, a to cichutkie pociąganie nosem. Katharsis fruwało jak szalone i machało swą czarodziejską różdżką wśród wykonujących właśnie „Kulę Nieskończoności”, albo „Wspinających się do nieba” managerów, nauczycieli, dyrektorów, freelancerów, handlowców, wszystkich bez wyjątku, zatrudnionych przez życie do przeróżnych ról. Po moich policzkach też płynął kryształowy strumień łez. To Calligraphy, jak woda spływająca z gór, miękko i delikatnie drążyło moją duszę. Linie i wąwozy powstałe od tej jakże słonej fali nie piekły i nie bolały, lecz pięknie się zabliźniały i równały.
Tylko cisza, tylko spokój, tylko światło. I tęcza na horyzoncie!
Byłam już gotowa na podróż. Rozpostarłam ramiona i zaczęłam poruszać nimi jak „Latający Żuraw” skrzydłami i wraz z oddechem poleciałam, a mój intelekt pokłonił się temu pięknemu i majestatycznemu ptakowi.
P.S. Wróciłam z tej podróży lekka, szczęśliwa, z nowymi pomysłami i energią do ich realizacji. W nowej ofercie „Calligraphy Presale” zabookowałam całoroczny bilet i korzystam z niego namiętnie. Odbywam kilkunastominutowe, godzinne albo i nieco dłuższe wypady z krakowskiego podwórka i „Łapię Księżyc” albo „Poluję jak Tygrysica”, czasem też nieruchomieję jak „Stojąca Beczka”. I tak – będę żurawiem, a nawet misiem, po to, aby umacniać we mnie radość życia i szczęście, a słowa Mistrza Zhen Hua Yanga były realne w moim małym-wielkim światku rodziny, związku, biura i pracy : „Świat potrzebuje szczęśliwych, ciepłych i uśmiechniętych ludzi…”
* dla niezorientowanych przypisik:
w tekście użyłam wielokrotnie nazw figur (ćwiczeń) Systemu Calligraphy Health. To te napisane dużą literą. W praktyce tej często wykonujemy ruchy podobne do rozmaitych zjawisk naturalnych czy zwierząt. Aczkowiek sam fizyczny ruch nie jest jej istotą, lecz ruch wewnętrzny (jak mówi Mistrz) – ruch organów i energii. Uwierz, jest on możliwy ! Tylko nie zapiszesz go żadnym matematycznym wzorem. Jedynie własnym doświadczeniem i praktyką.
Dziękuję Mistrzowi Zhen Hua Yang za przekazaną wiedzę, organizatorce Dagmarze Skalskiej oraz wszystkim współuczestnikom kursu, którzy dzielili ze mną przestrzeń i czas w małym, energetycznym Trojanowie.